Choć jesień jest moją porą roku i nie lubię kiedy zima zaczyna królować po miastach i wsiach, muszę przyznać, że ta zima jest inna niż wszystkie…To mój pierwszy śnieg tu na wsi. Pierwszy raz nikt nie włączył mi kaloryfera i nie przekręcił pokrętła z regulatorem na piątkę. Muszę zejść w ciemną paszczę piwnicy i dygocąc z zimna rozpalić w starym piecu. Jeszcze się uczę bo co chwilę mi gaśnie i wydaje mi się, że te kartony i drewno w ogóle nie chcą ze mną współpracować. Potem dodaje węgla i po jakiś 40-tu minutach wychodzę na górę umazana na całej buzi. Ale…ale w domu jest ciepło.
Na ostatnim zdjęciu ujawniłam moją pierwszą choinkę. I mówię o niej z dumą bo, choć jej nie ucięłam, z pomocą Babci przywlokłam ją do domu. Moja pierwsza choinka roztacza cudowny zapach kiedy wejdzie się w progi pokoju i wydaje mi się, że skąpość przybrania wcale jej nie przeszkadza, chyba nawet jest zadowolona, że przez okres świąteczny nie musi podtrzymywać na ramionach tyle co jej leśne koleżanki. Cieszę się bo odkryłam, że ilość ozdób nigdy nie będzie idealna. Nie dlatego, że bombki się zbiją, ale dlatego, że każdego roku świeża choinka będzie miała inny kształt, pokrój, wysokość i gęstość. Do tej pory byłam przyzwyczajona do sztucznego drzewka, które co roku się nie zmieniało,a co za tym idzie, zawsze było zapełnione taką samą ilością ozdób. W mieszkaniu nie ma miejsca na kombinowanie z rozmiarem- dla choinki przeznaczony jest metr na metr 🙂
Życie na wsi zimą nie jest tak proste jak w mieście, gdzie drogi są odśnieżone i posypane piaskiem. Wychodząc z domu musisz pogłaskać swoje autko łopatką, a potem trochę większą łopatką odśnieżyć mu podwórko i kawałek drogi żeby mogło dojechać do celu.
Co prawda nie mieszkamy na bezludnych wsiach Bieszczad, ale czasem zimowy krajobraz przypomina te bieszczadzkie. Zwłaszcza kiedy sąsiadów niewielu, kiedy wieczór jest cichy i mroźny, kiedy pod stopami czuje się jedynie trzeszczącą od chłodu trawę po której jak oszalały biega nasz typowo zimowy piesio. I czasem marzy mi się mała drewniana chatka gdzieś głęboko na wsi, kominek z trzaskającymi płomieniami i wycie wilków w niedalekim lesie, ale jestem tu gdzie jestem. W dwustumetrowym murowanym domu, bez kominka, ale za to z piwnicznym piecem, bez wilków, ale z dwoma wiernymi psami i w końcu nie sama, a z ludźmi mi przyjaznymi i kochającymi.
I powoli zaczynam czuć, że wieś staje się moim miejscem na ziemi.
Przy okazji Kochani Czytelnicy życzę Wam, aby rozpoczynający się rok przyniósł Wam dni pełne uśmiechów i spełnienia. Żeby otaczali Was ludzie życzliwi i pełni miłości, żebyście realizowali swoje marzenia i szli za nimi do przodu.
Wszystkiego co najlepsze życzy piołunowa tosia !